Materiał chroniony prawem autorskim
RECOGNIZING A MIRACLE
Volume No. V, Issue No. 12 December 2003 http://www.femalegamblers.info/
ROZPOZNAĆ CUD
dr Lori Rugle
Wielu z nas słyszało historię o niezwykle pobożnym człowieku, który ufał, że Bóg uratuje go z powodzi. Gdy woda podnosiła się, najpierw zalała trawnik, potem parter, piętro i dach, człowiek ten odrzucił cztery oferty ratunku, oświadczając, że Bóg go uratuje. Kiedy wody powodzi zalały komin, którego się uczepił, człowiek utonął. W niebie powiedział do Boga: „Zawsze Ci ufałem i wierzyłem, że możesz czynić cuda; czemu mnie nie uratowałeś z powodzi?”. Bóg odpowiedział: „Wysłałem policjantów, żeby zabrali cię samochodem w bezpieczne miejsce, sąsiada z łódką, Straż Przybrzeżną z motorówką i helikopter, czego jeszcze chciałeś?”
Często myślę o cudach jako o czymś widowiskowym, wielkim, jak wskrzeszenie ze zmarłych, przywrócenie ślepemu wzroku, tajemnicze zniknięcie złośliwego guza – ten rodzaj cudów, które wiele kościołów uznaje za „jedyne cuda”. Muszą być zbadane przez najlepiej wykształconych, doświadczonych, wysokich rangą duchownych, żeby osądzić, czy spełniają ostre kryteria, których wymaga się od cudu. Niebo zabroniło uznawać za cuda tych zwykłych, codziennych zdarzeń. Cuda są tylko dla najczystszych, najświętszych.
Kiedy myślę o cudach tylko w ten sposób, czuję się smutna, rozczarowana i onieśmielona. Kimże jestem, żeby myśleć, że zasługuję na to, by w moim życiu zdarzył się cud? Tak jak ten pobożny człowiek z opowieści chcę znaku, najlepiej wielkimi neonowymi literami na bezchmurnym niebie, żeby nie było miejsca na zwątpienie albo błędną interpretację.
Jeśli ciągle tylko wypatruję tych neonowych liter, nie dostrzegam tych wszystkich ludzi, którzy codziennie ofiarowują mi cuda miłości, przyjaźni, pomocy i współczucia. Nie dostrzegę też swojej własnej zdolności do obdarzania cudami miłości, przebaczania i uzdrawiania. Parafrazując słowa Dalajlamy, nie wymagamy od siebie zbyt wiele, tylko zbyt mało i, jak przypomina nam „Kurs cudów”, cudów nie mierzymy w rozmiarach. Dzięki temu, że potrafię otworzyć swoje serce, odłożyć na bok strach i zobaczyć, że jestem połączona ze swoimi braćmi i siostrami, mogę stworzyć miejsce dla cudu.
Cuda nie zdarzają się kiedy chcę czegoś, czego nie mam albo modlę się o litery na niebie. Mogę odczuć cud tylko będąc otwarta na każdą chwilę. Zwykle, tak jak większość, myślę, że cuda to tylko to, co przynosi wielką radość, szczęście, pewność czy ulgę. Ale cuda często z początku wydają się być, w najlepszym wypadku, szczęściem w nieszczęściu, albo bolesnym ciosem.
Przykład często używany przez moją przyjaciółkę i współterapeutkę: Gdybyś zobaczył ślepą i głuchą kobietę idącą na tory, wprost pod pędzący pociąg, czy podniósłbyś kamień i rzucił w nią? Kobieta trafiona kamieniem, w pierwszej chwili może być rozgniewana, zdezorientowana albo nawet ranna, zanim później nie dowie się, że to uratowało jej życie.
Nie polecam podejścia Pollyanny, próbującej zaprzeczać smutkowi i bólowi w naszym życiu. Jednak wierzę, że jeśli otwieram się nawet na trudne chwile, pomagam sobie być otwartą na cuda. Jack Kornfield pisze w swojej cudownej książce, Po ekstazie, pranie, że życie jest „jak labirynt, koło, kwiat otwierający się płatek po płatku, albo opadająca spirala, taniec wokół nieruchomego punktu, środka wszechrzeczy. Zawsze są przemienne cykle – w górę i w dół, otwarcie na miłość i wolność, po którym często następują nowe i subtelne zawirowania.”
Wątpię, czy kiedykolwiek zobaczę neonowy napis na niebie, ale przeżyłam wspaniałe, cudowne minuty, godziny a nawet dni, kiedy pozwoliłam sobie być naprawdę obecną w teraźniejszości. Kiedy widzę miłość do wszelkiego stworzenia w uśmiechu nieznajomego, kiedy widzę siebie w kimś kogo się boję, albo kto mnie skrzywdził, kiedy słyszę muzykę sfer w chwili ciszy albo czuję deszcz, słońce i ziemię w źdźble trawy… w takich chwilach jestem przepełniona podziwem, jak cudowne jest życie. Wtedy mogę żyć w pokoju ze sobą i życiem takim, jakie jest. Wtedy mogę przyjąć to, że nie jestem zagrożona i odsłonięta kiedy ofiarowuję swoją miłość, zrozumienie i współczucie wszystkim, tak, żebyśmy razem mogli przeżyć cud.
Być może nie powinnam pytać siebie jak bardzo spektakularne i niezwykłe coś musi być, żeby można to było zakwalifikować jako cud. Raczej powinnam spytać jak mogę doceniać te najmniejsze z cudów. Nie muszę szukać znaków z nieba. Potrzebuję oczu, żeby widzieć niebo dookoła siebie………Pokój i miłość.
Dr Lori Rugle bada chorobę patologicznego hazardu i leczy kompulsywnych hazardzistów w Trimeridian, Inc.
Tłumaczenie: A. Grajny (SBT UJ)
DATA ORYGINALNEJ PUBLIKACJI W INTERNECIE 22.08.2006